Dla naszych najbliższych, którzy nas urodzili, wychowali, którzy drżeli o nasze życie, gdy się z nami coś niedobrego działo - nie mamy czasu, albo ochoty, aby okazać im serce i wdzięczność, gdy tego potrzebują.

 

WSTYDLIWY PROBLEM NASZYCH CZASÓW – ŚMIERĆ

 

Dlaczego dziś o tym piszę?

Bo to problem, który mnie gnębi od kilku lat – jak zachowywać się wobec doczesnych szczątków ludzi, których akceptowaliśmy za ich życia, lubiliśmy, czy kochaliśmy. Dlaczego człowiek, póki żyje, jest fajny – ale w sytuacji, gdy umarł , już fajny nie jest – boimy się na niego spojrzeć, czy dotknąć.

Gdy byłam małym dzieckiem, zmarła moja babcia. Mama, razem moją ciocią, które czuwały podczas jej choroby i były blisko, gdy umierała - zajęły się natychmiast przygotowaniem jej ciała „na ostatnią drogę”. Bo to była ich mama i nie chciały, by ktoś obcy dotykał jej ciała, jako że śp. Babcia by tego sobie nie życzyła.

I takie postępowanie ze zmarłymi w rodzinie było normalne.

Po przygotowaniu osoby zmarłej „na ostatnią drogę”, ubraniu jej i ułożeniu w trumnie – obecna rodzina zmawiała Różaniec. Przy zmarłym.

Każdego wieczora (3x) schodzili się i zjeżdżali znajomi i odmawiali Różaniec wspólnie – w domu zmarłego, przy otwartej trumnie.

Później, po trzech dniach odbywał się pogrzeb.

I komu to przeszkadzało?

Tak było kiedyś – a co mamy dzisiaj?

Co dzieję się dziś z naszymi dziadkami, rodzicami, gdy się zestarzeją, zniedołężnieją i umierają?

Dla naszych najbliższych, którzy nas urodzili, wychowali, którzy drżeli o nasze życie, gdy się z nami coś niedobrego działo - nie mamy czasu, albo ochoty, aby okazać im serce i wdzięczność, gdy tego potrzebują.

Zakład pogrzebowy załatwi wszystko: zabierze ciało i przywiezie na pogrzeb, już ubrane (chyba) i zamknięte w trumnie, aby oszczędzić nam przykrego widoku.

Bo przecież nie lubimy przykrych widoków.

Moja mama,lat 86, chce po swojej śmierci pozostać do momentu pogrzebu w domu. I ojca, lat 92, też nie pozwoli wywieźć do kostnicy, gdy nadejdzie jego czas.

- Chyba sobie zasłużyliśmy – mówi.

Trzeba będzie spełnić jej życzenie, gdy nadejdzie „ten czas”.

 

W przypadku zgonu poza podmiotem leczniczym stacjonarnym podstawowe regulacje dotyczące przechowywania zwłok zawiera ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych oraz wydane na jej podstawie rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 23 marca 2011 r. w sprawie sposobu przechowywania zwłok i szczątków (Dz. U. Nr 75, poz. 405) – dalej r.s.p.z. Zgodnie z art. 9 u.c.c.z. najpóźniej po upływie 72 godzin od chwili zgonu zwłoki powinny być usunięte z mieszkania celem pochowania lub w razie odroczenia terminu pochowania złożone w domu przedpogrzebowym lub kostnicy do czasu pochowania.

 

A teraz drugi wątek:

 

Po Świętach wyjeżdżam na pogrzeb naszego starego przyjaciela z Holandii. On i jego zmarła przed kilku laty żona, byli dla mnie wielką pomocą w latach osiemdziesiątych, gdy w sklepach był tylko ocet i puste półki, a ja miałam małe dzieci.

Ona miała szczęście umrzeć w domu, wśród najbliższych. On zmarł, po półrocznym pobycie w „Domu Spokojnej Starości”. Postępująca demencja starcza nie pozwoliła na doczekanie „końca” w domu – bo dzieci pracują.

Był u mnie dwa lata temu, z wizytą.

Przyjechał z jedną z córek.

- Jestem tu ostatni raz- powiedział wtedy.

Przed wyjazdem do domu przespacerował po całym obejściu, powoli, z przystankami.

- Pięknie tu zrobiłaś, szkoda, że już tego więcej nie zobaczę – powiedział.

Łzy mi stanęły w oczach....

- Jak to, Harry, dlaczego?

- Jestem coraz słabszy i sam już nie przyjadę, a moje dzieci..., nie wiem, jakie będą miały plany....

 

No tak.

Polska wieś, to nie Teneryfa, ani inne Bahamy.

 

Przyjaźnie międzyludzkie już znaczenia nie mają.

Każdy żyje dla siebie i życie ma na tyle atrakcyjne, na ile go stać.

W „Ojro”.